|
nasz deutschland Dyskusyjne forum naszego Deutschland
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Scientia_vinces
Gadula
Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wien
|
Wysłany: 02 Gru 2006, Sob 20:49 Temat postu: |
|
|
Coś się mnożą ostatnio komentarze o takim właśnie charakterze jak ten wyżej... Nie będę i ja gorsza... Po modremu seks na wokandę!
Ergo: Pochwalony!
LÜPERTZ, SEKS I BUŁKA
Z pędzlem w kieszeni Marcus Lüpertz krąży między Berlinem, a Düsseldorfem, gdzie profesorując od 1986 roku artystycznemu narybkowi, wprawia w zachwyt nie tylko poważniejszych rocznikiem ekspertów, ale i młodocianych neopikassów. Słyszano o nim naturalnie i w Austrii, choć tutaj sława podejrzanie często wolna jest od zachwytu, wiąże się jednakże z niesmakiem wobec jego twórczości i to bynajmniej nie dlatego, iż Austriacy, jak jeden mąż, lubują się jedynie patriotycznie w Klimt'cie i Schiele, są niechętni wobec obcych wpływów, szczególnie tych "większego brata" lub faworyzują sztukę grzeczną i przyjemną, wynosząc wyłącznie Rembrant'a i Tizian'a na piedestały. Niekonwencjonalnych i niepokornych nie brakuje i tutaj... Tak jak niemiecki Lüpertz stacjonował niedawno nad modrym, tak sztuka austriackiego Nitsch'a rezyduje teraz w Berlinie, gdzie siać zamęt będzie pewnie niemniejszy, niż na rodowitej ziemi... Mimo tego, ataku na twórczość kapiącą krwią i owiniętą metrami jelit, nikt się nie spodziewa...
Lüpertz natomiast oberwał; a dokładniej dostało się posągowi jego autorstwa. Końcem lata zeszłego roku oburzony widz polał trzymetrowe dzieło w brązie litrami smoły, wysypując na nie następnie worek piór. Ale co Salzburg, gdzie miało to miejsce, to przecież nie Wien, nieprawdaż? Odważnie pokazano zatem i tutaj dzieła Lüpertz'a; z owym, w międzyczasie już odrestaurowanym, posągiem włącznie. Tym razem obyło się bez darcia poszewek, ale i bezgranicznego uwielbienia nie widziano. Chciano natomiast zobaczyć ten właśnie posąg - i bynajmniej nie dlatego, by rozkoszować się kunsztownością jego wykonania, czy podziwiać oryginalność pomysłu... a raczej... aby przekonać się, czy można pojąć i zrozumieć, czemu dokonano zamachu na jego nienaruszalność.
Można. Zasłyszawszy tu i ówdzie komentarze odwiedzających, zaświadczam z pierwszej ręki, że można. Można zwłaszcza wtedy, gdy miast strzępka materiału nosi się patriotyzm w butonierce, Franz-Sissi-sentyment w zanadrzu i austriacki paszport w kieszeni... Prócz wiedzy, iż posąg mierzył sobie trzy metry, wykonany był z brązu, pomalowany tu i ówdzie (w tym kontekście czerwone usteczka zasługują szczególnie na uwagę), do zrozumienia potrzebna jest jeszcze jedna informacja. Trzeba wiedzieć kogo, zawartego w formie kobiecych kształtów, posąg przedstawiał. [link widoczny dla zalogowanych].
Tak jak islam wydaje się być jeszcze nie całkiem dorosły, by znieść karykatury Mahometa, tak i Salzburg najwyraźniej nie dojrzał jeszcze do otwartości na sztukę, jeśli ta przejawia się jako wynaturzenie ucieleśnienia bohatera i dumy narodowej jak Oka, pardon, jak Dunaj szeroki... Tutejszy wymiar "Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz"... by patriotyczny wątek podchwycić ponownie.
Myli się ten, kto podejrzewa, iż salzburgski terrorysta, nucił pod nosem "Czarodziejski Flet". Motywacją zamachowca nie była miłość do muzyki i wynikająca z niej bogobojność wobec geniuszu Mozart'a, albo... przynajmniej nie tylko ona. Martin Humer należy bowiem do klubu - że spolszczę sobie ów termin - "antypornografomaniaków". Nie słyszano o bojkocie Mozartkugel ni w Salzburgu, ni w Wiedniu, ale - pomijając ten słodki wyjątek - Mozart sprzedaje i sprzedawać ma się nadal się na bazie C-Dur i precz z Wolfgang-Amadeus-Hardcore-Edition... Są przecież jakieś granice przyzwoitości, nienaruszalne świętości, wartości, na które ręki podnieść nie wolno... jak Mozart w Salzburgu...
Ale poza tym.. jak Oka szeroka, jak Dunaj, Wołga, Mississippi i Amazonka długie... SEX SELLS. Gender Marketing już tak spowszedniał, iż z zaskoczeniem spotkałoby się najprawdopodobniej, gdyby na imprezach pokroju IAA we Frankfurcie zabrakło nagle jędrnych obiektów, uwypuklających blask karoserii. Wiadomo wszem i wobec, że konie mechaniczne swym rżeniem otwierają portfele najskuteczniej wówczas, jeśli uprząż zastąpi się bikini w swej obfitości nie przekraczającym czterech centymetrów kwadratowych. To tak wspaniale kontrastuje z tysiącami centymetrów sześciennych pojemności - nie każdą pojemność da się zmierzyć przecież w jednostkach 75C. Ale maksymalną moc obrotową można sobie przecież bez większego kłopotu wyobrazić, marząc o tym, iż najpierw obracałoby się blondynkę przy BMW, a potem rudą przy Renault, kończąc na szatynce przy Toyocie... nim opustoszałby... aehm... bak... Ale kto w konfrontacji z mercedesową brunetką rozmyśla o zużyciu paliwa... Czy przy jej podwoziu i rozstawieniu osi rozmyślać można w ogóle o czymkolwiek innym niż jej osiągach (we własnych ramionach rzecz jasna)?
Co funkcjonuje u panów, nie pozostaje bez efektu i u pań - i to nawet w tej samej branży. Nikt naturalnie nie wpadł na pomysł aby postawić Brada Pitta koło Lamborghini. Murcielago LP640 rzadko jest bowiem elementem goszczącym w damskich fantazjach - pewnie dlatego, że wyrywaniem lasek łamie sobie głowę, statystycznie rzecz ujmując, niewiele kobiet. Obecnie George Clooney wlewa w siebie ogromne ilości Nespresso (filiżanka co dwadzieścia pięć minut w przerwie filmu na reklamy - czyli zakładając niezmienną dynamikę konsumpcji => jakieś pięć litrów na dobę), ale niedawno jeszcze zasuwał fiatem po ekranie. Fajny ten fiat... z dużym bagażnikiem na zakupy - w sam raz dla ... menadżera, nieprawdaż? Dziwi kogoś, że Til Schweiger, w którym gustują kobiety, oficjalnie gustuje w Clio zbudowanym nieomal pod kątem damskiego "moto-widzi-mi-się", jak podpowiadają marketingowi znawcy kobiecych pragnień?
Niech będzie. Umówmy się, że samochód bywa czymś więcej, aniżeli tylko "do-pracy-jeżdżaczem" i "zakupy-przywożaczem". Symbol, status, seks... okay. Ale co z bułką? Nie jakąś superbułką upieczoną w parku narodowym, pod okiem komisji, bułką z atestem, stemplem, certyfikatem, z ziarna odmładzających zbóż i wspomagającego potencję, z solą wydobytą zgodnie z normą uni europejskiej, bułką z pieca zużywającego politycznie bezproblemową energię, bułką z mąki pakowanej w worki bez dodatku lasów deszczowych... Nie, nie, nie. Co z taką zwykłą bułkowatą bułką? Albo innymi słowy... co z masą produktów przyziemnych, nudnych i prozaicznych?
Pasta do butów, masło roślinne, szczotka do zamiatania podłogi, filtry do kawy, obcinak do paznokci, taśma klejąca i pumeks... Co w tym namiętnego, pociągającego i seksi? Ha! Wszystko zależy od perspektywy... i już mamy totalne "must-haves". Taka pasta do zębów. Seks. Widziałaś kiedyś kolesia pokroju "Coca-cola-light-Man" ze szczerbatą? Nie? Ładne zęby i seks. Sukces i seks. Chcesz seksu? Sukcesu? Coca-Cola-light-Man'a? Colgate rozwiąże wszystkie Twoje problemy. Seks. Seks. Seks. Szampon przeciwłupieżowy. Też seks. Bujna czupryna i seks. Masz ferrari? Pytam, bo widziano łysych, jak i załupieżonych z superlaską w ferrari. Nie masz ferrari? Żaden kłopot! Head & Shoulders jest skuteczniejszy niż 12 cylindrów.
Tylko gdzie do jasnej cholery są te zastępy seksiastych lasek, te tłumy, które przewijają się w reklamach Gillette? Gdzie, psia krew, wywiało tych supermenów, którzy tulą się do tych desperatek, które dobrowolnie męczą się depilatorem? He? Co jest, do stu diabłów, z należną rekompensatą? Rewanżem? Zadośćuczynieniem za godziny maltretowania się unikatowym ostrzem każdego ranka - względnie co dwa tygodnie (w zależności od okolicy i płci konsumenta)? Proszę mi nie mówić, że zagryzam zęby, odchwaszczając moje łydki, dla tego smoka z jęzorem na wierzchu i z nieświeżym oddechem, dla tego bazyliszka, który depcze mi po piętach w zatłoczonym tramwaju i udaje, że jego dłoń na moim biodrze jest tylko i wyłącznie rezultatem ogromnego tłoku? To przecież niemożliwe, iż znosi się dzielnie katusze golenia przed lustrem dla tego spoconego cielska, które wrzeszczy mi nad uchem, że gdybym był gentlemanem to ustąpiłbym jej, kobiecie, miejsca w metrze. Ostatkiem sił powstrzymam się przed komentarzem, że "kobiecie może bym i ustąpił"... Poza tym... w tym przypadku nie miałoby to sensu, bo jej potrzebne są trzy miejsca - obok siebie.
Nie. Jeszcze nie jestem na etapie fantazji, jak wpadam do sklepu z AK-47 i rozwalam regały przepełnione produktami, które sprzedaje się na mocy asocjacji z jędrnym cyckiem lub sixpack'iem. Jeszcze nie identyfikuję się z zamachowcem wzburzonym pornograficznym ujęciem Mozart'a. Coraz częściej jednak łapię się na tym, iż tęsknię za bułką. I im częściej zdarza mi się zatęsknić za normalną, tuzinkową, zwykłą bułką, tym częściej zaczynam się obawiać, że może kiedyś przestanę tęsknić...
Z jednej strony szefowie likwidują w pośpiechu zapas kubańskich cygar, by przypadkiem ich sekretarki nie odczuły tych ich chwil tytoniowego zapomnienia jako osobistego afrontu. Fallus tu, penis tam, molestowanie seksualne i policja puk puk... Nie, dziękuję, ja żyję zdrowo i rzucam palenie...
Z drugiej strony...
"Kobieta krytycznie spoglądała na swe odbcie w lustrze w przymierzalni. Kolor niby w porządku, fason też. Materiał bez zarzutu... Jednak zapytam ekspedientki o jej zdanie - zdecydowała, po czym zamaszystym gestem odsunęła kotarę zwracając się do sprzedawczyni:
- Czy nie sądzi pani, iż to zbyt odważne? Ten dekolt jest chyba za głęboki? Na co pytana odpiera pytaniem:
- Czy ma pani zarost na klatce piersiowej?
- Nie, nie mam...
- Tak, dekolt jest zatem za głęboki".
Mimowolnie... by być w miarę aktualnym i nie uchodzić za zakompleksione zero, trzeba bez żenady każdemu zawsze i wszędzie soczyście opowiadać o swoich preferencjach seksualnych, literować na żądanie słowa "penis" i "masturbacja" (bez przejęzyczeń), precyzyjnie umieć określić swój stosunek do seksu analnego, być mistrzem w oralnych akrobacjach, mieć na koncie seks w windzie, na biurku szefa, z żoną najlepszego kumpla względnie z najbliższym przyjacielem własnego męża i umieć bezbłędnie odnaleźć położenie punktu G bez pomocy systemów nawigacyjnych i to wszystko... mając notorycznie ochotę i będąc zawsze gotowym - sztywnym lub wilgotnym - w zależności od własnych sprzężonych z płcią specyfikacji technicznych.
Jak mam tęsknić za Twoim dotykiem, kiedy pijąc mą poranną kawę, zmuszona jestem flitrować z Clooney'em? Paląc pierwszego papierosa, budząc się już odważniej, tonę w objęciach Marlboro-Man'a. Jadąc do pracy, jedząc obiad, biorąc prysznic, sypiam z Tom'em Cruise, Robertem DeNiro i Marcus'em Schenkenberg'iem. Orgazm za orgazmem, raz za razem... Nie mam czasu, ani okazji, ani chyba już możliwości... zatęsknić za Twoim, nie-hollywood'skim spojrzeniem, Twoją dłonią wkradającą się pod moją bluzkę... Nie dane jest mi zadrżeć w oczekiwaniu, zanim jeszcze poczuję Twoje dłonie na mojej skórze... Hmmm... Zresztą po co mam tęsknić? Ty budzisz się z Cindy Crawford, spędzasz dzień z Pamelą Anderson i zasypiasz z Naomi Campbell. Czemu miałbyś tęsknić za ciepłem moich ust?
Ach! Pozwolę sobie dzisiaj na odrobinę ekstrawagancji... zapnę się pod samą szyję... i... jednak zatęsknię...
Pozdrawiam serdecznie znad modrego, sv
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
usus_facti
Gigauser
Dołączył: 04 Wrz 2006
Posty: 566
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
|
Wysłany: 24 Mar 2007, Sob 9:27 Temat postu: |
|
|
Tesknota i Czerwone Rajstopki...
Tez bedzie o Niczym i w dodatku bez polskich ogonkow przy "a" i kreseczek przy "l".
Scientio? Pozwolisz?
tja....hm...
Tak wiec o Niczym, o Tesknocie moze tez, tja..Nigdy nie myslalam, ze Tesknote trzeba ubierac w odpowiednie slowa. Jesli sie jej nie ubierze odowiednio mozna stracic tak wiele. To nawet nie chodzi o fakt przytrzasniecia sobie zarostu na klatce zamkiem, ale moze o cos w tym rodzaju...
Zapieta pod sama szyje i ubrana w Tesknote. Kurcze! Mialo byc o niczym, a sens zawsze jakby schodzi w okolice osrodkow podkorowych dotyczacych emocji, tak..
Tesknie za Spokojem, ta Cichoscia, ktora jest tylko gdzies tam w Tobie, za ta Przestrzenia, ktora tylko w Tobie znalazlam, za ta Cudowna Droga, po ktorej szlam gdzies niedaleko Ciebie, ale musze byc tylko ubrana w tesknote zapieta pod sama szyje i dobierac odpowiednie slowa..hmmm...
Tesknota..ona czasem dziwna jest, bo niewidoczna. Czasem wcale jej nie ma, a czasem tak ogromna, ze az nie wystarcza ten zamek zapiety pod sama szyje..
Tesknota ma cos wspolnego z ignorowaniem, milczeniem i tymi innymi duperelami, przy ktorych sama staje sie jakby mniej wyrazna. Czasem chyba jest tez niczyja, choc bardzo konkretna...a, ze samotnie sie teskni, to chyba inna para kaloszy. O prywatnej tesknocie chyba nie ma co mowic, bo juz nie bedzie to o niczym, tylko o czyms...
Kawa zimna juz..pojde sobie zaparze swiezej, cieplej, teskniacej..
Miedzy literkami, ktore zgrabnie wyskakuja na ekranie wplataja sie mysli, moze nie uporzadkowane, ale czy to wazne, gdy pod sama szyje zapieta w tesknote myle miejscami "i" z "e"...
Moze o czerwonych rajstopkach? Czerwone Rajstopki sa zawsze na czasie. Czasem juz dosc wytarte, bo zbiegly sie w praniu, a i dziurka na palcu, i piecie jakby coraz wyrazniejsza. ..czasem nie dopasowane te rajstopki - za male a czasem za duze...Dlaczego nie moge miec wymagan co do czerwonych rajstopek, bo co, bo ubrana jestem w tesknote i w dodatku przytrzasnelam sobie zarost na klatce?
Zawsze zastanawialam sie jaki Tesknota ma zapach, czy w ogole go ma i czy Jej zapach jest przyjemny czy raczej mniej mily, czy jesli sie przestanie Tesknic to znow sie teskni, tylko za Czyms innym...a moze ma zwiazek wlasnie z tymi Czerwonymi Rajstopkami, ktore traca kolor z latami... Cholerne Czerwone Rajstopki z dziecinstwa, no!!!!
Czlowiek by sie ich najlepiej pozbyl, ale przeciez nie wypada, bo to, bo tamto..wezme nozyczki. Potne i wyrzuce...hmmm..Tylko, jak to bedzie gdy ubrana tylko w Tesknote, w poszukiwaniu Twojego Ciepla, zapomne, ze mam ubierac owa w odpowiednie slowa, po raz ktorys z kolei zreszta..
co mi tam...nie bede sie zapinac pod sama szyje..zatesknie.... zwyczajnie..
umykam milo jak zwykle....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Scientia_vinces
Gadula
Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wien
|
Wysłany: 10 Gru 2010, Pią 7:41 Temat postu: |
|
|
Bez ostrzeżenia i znienacka...
Pochwalony duszkom wszem!
... i dla wzmocnienia efektu "niespodziewanki" ... tym razem po ichniemu...
Ein guter Verlierer muss man sein!
"Gewonnen! Gut! Verloren! Auch gut!" – Mit diesem oder ähnlichen Sprüchen werden wir angeregt uns die Eigenschaften des guten Verlierers anzueignen. Dabei ist es nicht weiter von Bedeutung, was der Ausgangspunkt der gewollten Mutation ist. Es kann genauso gut ein schlechter Verlierer wie ein guter Gewinner sein. Wichtig ist nur, dass wir beim guten Verlierer ankommen (oder "angekommen werden").
Trotzdem ist ein guter Verlierer eine Spezies, die heutzutage äußerst rar gesichtet wird. Es ist nach wie vor umstritten, ob dem Phänomen des seltenen Auftretens ein Aussterben bzw. eine Ausrottung der Spontanvarianten zugrunde liegt, oder ob es sich beim guten Verlierer lediglich um ein Phantasiegeschöpf handelt, was seine Abwesenheit im Alltag erklären würde. Diese Verunsicherung soll uns aber nicht weiter stören, schließlich haben wir mittlerweile weitere Arten entdeckt, die es im Grunde gar nicht geben dürfte, deren Existenz aber unbeirrt bekundet wird.
Da wären die negativen Gewinne zum Beispiel. Sie gehören zur Gattung der Absurditäten. Sie kommen weltweit vor, vorwiegend in den oberen Etagen. Negativgewinne schlüpfen aus einem Verlust und erreichen eine beträchtliche Größe, die dem Steuerzahler zugute kommt.
Seit langem wird auch von positivem Denken berichtet. Das negative Denken hingegen scheint in der freien Natur nicht vorzukommen. Das verdanken wir wahrscheinlich den guten Verlierern, die positiv denkend ein (Anders-)Denken unterbinden, indem sie (Negativ-)Gewinne bezeugen.
Erwähnenswert sind auch die Negativkalorien. Es existieren zahlreiche Konzepte, die den Gehalt der Negativkalorien in den meisten Nahrungsmitteln sukzessiv steigern sollen. Angesichts der aktuellen wirtschaftlichen Situation werden sie bestimmt an Bedeutung gewinnen.
In Zukunft werden unsere Mahlzeiten ausschließlich aus Negativkalorien bestehen. Dank der Negativgewinne werden wir uns diese aber in unbegrenzten Mengen leisten können. Einem guten Verlierer werden sie sogar schmecken und wenn man positiv denkt, wird man auch satt davon.
Tradycyjnie...
Pozdrawiam serdecznie znad modrego, sv
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Scientia_vinces
Gadula
Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wien
|
Wysłany: 31 Maj 2017, Śro 13:57 Temat postu: |
|
|
Ze to juz niby tyle lat od ostatniego rozprawiania o niczym? ... Boze... jeszcze jakby uwzglednic skorelowana z uplywem czasu utrate jedrnosci tkanek wiotkich (sic!)... no... noooo...
Nie ma co, trzeba piwa sie napic
Pozdrawiam serdecznie - tradycyjnie choc inaczej - znad modrego, sv
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
usus_facti
Gigauser
Dołączył: 04 Wrz 2006
Posty: 566
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy
|
Wysłany: 28 Paź 2017, Sob 21:35 Temat postu: |
|
|
Tkanki wiotkie, Scientio? .. Gupia! Kiedy czas nie daje szans, w zasadzie zadnego wplywu, naturalnego dodam, nie mamy ...
Milo Cie widziec, Scientio..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|